Nasze wspomnienia

Nasze wspomnienia

Postanowiliśmy uruchomić cykl naszych wspomnień z całej działalności jaką w ubuegłych latach prowadziliśmy na rzecz zwierząt. Mam nadzieję, że nasze wspomnienia uwarażliwią tych, którzy nie zwracają uwagi na los zwierząt, pobudzą do refleksji na losem zwierząt oraz zmotywują do działalnia w ich obronie.

BODZENTYN 7 RANO
Zima, trzaskający mróz, a my w drodze do BODZENTYNA. pełni nadziei i radości wybraliśmy się na targ koński, aby ocalić jakieś życie. Nigdy nie pomyślałam, że będzie tak strasznie ciężko. Dojechaliśmy z ciężko uzbieranymi pieniędzmi na ratowanie końskiego życia. Kiedy weszłam na targ, pomyślałam sobie o tym, jakby to zrobić żeby ocalić więcej niż jedno życie. 
W takich chwilach zawsze myśli się jednakowo tak samo… przecież prawie wszystkie stąd wyjada na rzeź. Pełna obaw weszłam główną bramą na plac… Już przy wejściu mój wzrok spotykał się z wzrokiem pięknej młodej kobyłki w ładnym czerwonym kantarze, okrytej szarym kocykiem… podchodzę do niej pytam ile?- 4 tysiące PANI… to porządna klacz ma papier…- patrzę na nią a serce bije mi mocno. Mam niewiele więcej ponad 4 tysiące, ale jeszcze mam nadzieję, myślę, że może jednak uda się ocalić dwa życia. Jakie to są straszne wybory, to nie jest sobie w stanie wyobrazić, ktoś, kto tego nie przeżył. Jak takie sytuacje bardzo zapadają w serce i pamięć. Człowiek wracając stamtąd już nigdy nie będzie taki sam. Spoglądam na piękną kasztanowatą klacz, młodą, przerażoną, wystraszoną. Do końca życia będę pamiętać jej czoło z gwiazdką. W mojej pamięci została GWIAZDKA…
Zostawiam ją, wiem ,że nie mogę jej pomóc, że przyjechałam tu po dwa najbiedniejsze, najbardziej chore, takie konie, które nie przeżyją transportu do rzeźni. Nie patrzę koniom w oczy. Idę przed siebie. Najgorszym wspomnieniem są te błagające o życie spojrzenia. To zapada w pamięci i sercu i zostaje na zawsze. Krążę po targu, kolejny raz mijam moją klacz, tą która stoi przy bramie, cały czas wierzę w to, że ktoś ją kupi dla siebie, że będzie o nią dbał i kochał. Jest taka piękna… Nagle moim oczom ukazuje się wstrząsający widok rozładowano na targu dwa konie. Sponiewierane, brudne, wyglądają jakby zabrane wprost od ciężkiej roboty. Podchodzę zapytać ile? Słyszę odpowiedź i jestem szczęśliwa- wystarczy na obie klacze. Mają ponad 20lat, czuć od nich alkohol… jedna z nich biała jeszcze wczoraj pracowała ciężko w lesie. Targają mną różne uczucia, radość prze łzy. Cieszę się, bo ocaliłam dwa życia- ŚNIEŻYNKĘ I LITWĘ…
Minęło wiele lat, dzisiaj wiem, że ten dzień pozostanie na zawsze moim sercu i pamięci jako jeden z najtragiczniejszych w mojej działalności. Dzień, którego nigdy nie zapomnę i będzie wracał w najgorszych koszmarach. Mam dwie ocalone klacze, mogę wracać do domu. Jednak jeszcze na chwilę idę pod bramę, gdzie stoi moja i nie moja Gwiazdka. Odetchnęłam z ulgą. Jest nadal. Pierwsze tiry z końmi do rzeźni już odjechały. Właściciel mi mówi, że jeszcze nikt jej nie kupił, ale tanio nie sprzeda, bo to porządna klacz. Pełna ufności wracam do moich ocalonych, głaskam je tulę całuję, mówię im, że już teraz tylko będzie lepiej…
Załadowaliśmy je do naszej przyczepy. Jesteśmy gotowi do powrotu do domu, do Przystani. Nagle widzimy obraz którego nigdy nie zapomnę. Moja gwiazdka w kantarze już ze sznura, już bez pięknego koca ładują do włoskiego tira… jako ostatnią… Serce mi pękło. Zatrzymałam się, wyskoczyłam z samochodu, wiedząc, że tak naprawdę nie mam już ani grosza. Chciałam ją ratować… Usłyszałam tylko- sprzedana jedzie na bazę… Stojąc tam
płakałam głos wiedząc, żę już nic nie mogę zrobić… Modliłam się, aby szybko umarła, aby nic nie bolało. 
Jadąc na targ do Bodzentyna, przy wejściu widzę ją stojącą w kantarze czerwonym, okrytą kocem… towarzyszy mi tam za każdym razem… chociaż naprawdę już jej nie ma… Nigdy jej nie zapomnę… nigdy… to trauma na całe moje życie. Bolesne doświadczenie. Tak bardzo wierzyłam, że ktoś ją kupi dla siebie. Zawsze będąc tam czuje jej obecność przy sobie i widzę jej ogromne oczy, które tak ufnie na mnie patrzyły szukając ratunku…
Kochani, opowiedziałam Wam to, abyście wiedzieli jakich strasznych wyborów musimy czasem dokonywać, jak trudno potem wrócić i znowu być sobą, śmiać się, radować. Gdybyśmy wtedy mieli więcej o 4 tysiące złotych, pewnie by była z nami. Dlatego proszę Was, o 1% dla Przystani Ocalenie, ze względu na pamięć o wszystkich tych, których nie mogliśmy wykupić z targów w Bodzentynie, Skaryszewie. Prosimy dla siebie, abyśmy nie musieli dokonywać takich strasznych wyborów, abyśmy w takiej sytuacji mieli te 4 tysiące i mogli sobie pozwolić na ocalenie klaczy w czerwonym kantarku.
Minęło już 13 lat, a ja wciąż o niej pamiętam, wciąż poszukuję na targu, takiej samej Gwiazdki. Mojej Gwiazdki.
Nasz nr KRS 000015352
Dorota