Odeszła Stella

Odeszła Stella

Dziś nad ranem zgasła jedna z przystaniowych gwiazdek. Noc meteorytów, spadały gwiazdy, a my mieliśmy tylko jedno marzenie – żeby lepiej się poczuła.
Cudu nie było. Życzenie się nie spełniło, przynajmniej nie w takiej formie, jakiej byśmy oczekiwali.
Teraz… już nic nie boli, już pewnie galopuje za tęczowym mostem i lepiej się czuje. Szczęśliwa, wolna od bólu, cierpienia i choroby.
Ocaliliśmy ją w grudniu, przed Świętami. Była z nami ponad pół roku.
Wcześniej harowała w lesie. Pracą tego nazwać nie można.
Prosimy bez mowy nienawiści. Wierzymy, że karma wróci do niego.
To post o pożegnaniu Stelli, o naszym bólu i rozpaczy, jaki zostawiła. Nie trzeba bruździć tego postu, słowami kierowanymi do tego „człowieka”.
Stella była niesamowita. Mimo krzywd, jakich zaznała lubiła ludzi. Mimo chorych nóg, miała mnóstwo wdzięku. Pozwalała na wszystkie zabiegi, nie buntowała się. Była łagodną istotą, z otwartym sercem. To był koń pełen miłości, empatii i dobra. Ona, ta zabiedzona istota, od początku, wyczuwała nasze nastroje. I za każdym razem, wizyta u niej poprawiała samopoczucie. Gdy było dobre, to stawało się jeszcze lepsze. Jeśli przychodziliśmy do niej smutni, zmęczeni, to dodawała nam otuchy i siły. Jak to robiła? Pozostanie jej tajemnicą.
Żałujemy, że nie zdążyła poznać, swojej opiekunki wirtualnej Pani Kasi K. Zabrakło zaledwie kilku dni.
Dziękujemy wszystkim, którzy wspierali Stellę, tym, którzy przyczynili się do jej wykupienia oraz tym, którzy wspierali ją przez tych kilka miesięcy.
Szczególne podziękowania kierujemy do Pani Kasi Kozak, Doroty Kowal –Jackowskiej, Danuty Gospodarek, Magdaleny Starzyńskiej.
Żegnaj Najmilsza,
Bez Ciebie, w Przystani, zrobiło strasznie pusto i cicho …
[*]